„Mój siedmioletni syn stanął przed kamiennym aniołem i wyszeptał modlitwę, którą uważałem za sen z dzieciństwa. Ale miesiące później to, co wydarzyło się w naszym salonie, doprowadziło mnie do łez i sprawiło, że znów uwierzyłem w cuda”.

Dziecko siły i marzeń

Mój syn ma siedem lat. Od urodzenia jego życie związane jest z wózkiem inwalidzkim. Lekarze powiedzieli nam z absolutną pewnością: „Nigdy nie będzie chodził”.

Dla większości rodziców te słowa brzmiałyby jak zdanie, ale dla mojego syna były jedynie szumem w tle. Dorastał nie jako ofiara choroby, ale jako wojownik nadziei.

Uczył się szybciej niż większość dzieci. Pochłaniał książki, zadawał niezliczone pytania i zadziwiał nauczycieli bystrym umysłem. Ale za tą inteligencją kryło się marzenie, które nosił w sobie.